Pracowite wakacje Sylwii i Andrzeja – Foto Baśni

Pomysł

Miejsce naszych tegorocznych wakacji było pomysłem jednej z naszych Par Młodych. Perspektywa sesji na Krecie i Santorini była po prostu nie do odrzucenia. Sprawę odrobinę utrudniał reżim sanitarny i notoryczne zmiany planów rządów co do tego gdzie i w jaki sposób można wyjechać i być wpuszczonym bez kwarantanny. Na szczęście Grecja w tym roku była dość bezpiecznym kierunkiem.

Niedziela

Dokumentów było do wypełnienia masa – głównie ze względu na Covid. Kody lokalizacyjne, oświadczenia zdrowotne. Na lotnisku Chopina (niestety nie było lotu z Gdańska) założyliśmy maseczki, by ściągnąć je w samolocie podczas niespodziewanego poczęstunku. W ogóle linie Aegean Airlines zaskoczyły nas bardzo komfortem lotu, czystością i obsługą w ogóle. Odprawa na lotnisku w Heraklionie, stolicy Krety, była równie sprawna. I o 22:00 czasu lokalnego (+ 1 godzina do przodu w stosunku do czasu polskiego) autokary rozwiozły nas do hoteli.

Do St.Constantin w Kato Gouves dotarliśmy przed 23:00. Endorfiny i ekscytacja dosłownie wypchnęły nas na spacer po nadmorskiej promenadzie. Szum fal rozbijanych o nabrzeżne skały pozwolił wyciszyć się trochę po intensywnym dniu.

Poniedziałek

Z samego rana, bo już o wschodzie słońca zrobiliśmy szybki obchód okolicy hotelu. Zachwyciły nas światła i kolory. Widok przed oknami hotelu i cudowna obsługa. Wspaniali, gościnni ludzie, uśmiechnięci i serdeczni. A zdjęcia ze strony hotelowej w niczym nie odbiegały od tego, co widzieliśmy na żywo.

Z naszymi Klientami – Joasią i Grzegorzem umówiliśmy się w południe. Jeszcze przed ich wylotem na Kretę, umówiliśmy się, że załatwią wszystkie organizacyjne sprawy i bilety na Santorini. Tak, by wszystko było gotowe jak przyjedziemy. Na spotkaniu ustaliliśmy, że wyruszamy na dwa dni, tak, żeby obejrzeć najsłynniejszy zachód słońca Europy na Cykladach, a rano zrobić sesję Państwa Młodych w Oja.

Wtorek

We wtorek wyruszyliśmy promem na wyspę Thiera (Santorini). W planach wycieczki zorganizowanej były 2,5h przeprawy promem, 1,5h pobyt w Oja oraz w zależności od opcji 0,5 lub 2h w Fira (stolica Santorini) i Czarna plaża. Ponieważ zostawaliśmy do następnego dnia, postanowiliśmy obejrzeć Czarną plażę, a Firę zwiedzić dokładnie kolejnego dnia. Już na pokładzie promu upinałam Joasi koka. Nie był tak efektowny jak jej ślubna fryzura, ale i tak dotrwał do wieczora, z czego byłam szalenie dumna.

W Oja, zrobiliśmy wśród tłumów (tak wiem, nie widać) znacznie przekraczających nasze założenia, sporo ujęć typowo pocztówkowych. Warto napomknąć o błyskawicznej zmianie ubrań w autokarze i „fanach” oklaskujących Państwa Młodych przed kościołem św. Mikołaja. Koniecznie muszę też wspomnieć o niesamowitej kulturze turystów, którzy nie dość, że nie przeszkadzali, ale też w kilku przypadkach przepuścili nas przed sobą do zdjęciowej „miejscówki”.

Czarna plaża rozczarowała. Ani ładna, ani atrakcyjna. Na kąpiel i przebranie się mieliśmy dosłownie 40 minut, co nie nastrajało pozytywnie. Zmęczeni dotarliśmy do hotelu, wypożyczywszy uprzednio samochód w porcie. Uroczy hotel u podnóży Fira oferował wygodny nocleg i piękny widok na miasto. Zwłaszcza wieczorem, co ponownie wykorzystaliśmy do zdjęć.

Środa

Rano wróciliśmy do Oja, gdzie zupełnie na spokojnie i bez tłumów zrobiliśmy sporo zdjęć. Trochę zdumieni, że o 11:00 nie ma jeszcze turystów z poprzedniego dnia i autokarów, marzyliśmy o ukryciu się gdzieś w cieniu. Ku naszemu zdumieniu, Grzegorz otrzymał SMS z informacją, że nasz prom nie przypłynie ze względu na sztorm. Fakt, wiało bardzo, chociaż my przyjmowaliśmy ten wiatr z ulgą. W innym przypadku upał byłby nie do wytrzymania. Zwłaszcza dla Asi i Grzegorza, ubranych w stroje ślubne. Szybko wróciliśmy do hotelu przedłużyć rezerwacje na pokoje i samochód. Wieczorem zaplanowaliśmy zachód słońca nad Kalderą przy kościele św. Eliasza z widokiem na Stary Port. Nie mogło obyć się bez przystanku w miejscowej knajpce i spróbowania lokalnych specjałów.

Czwartek

We czwartek Grzegorz otrzymał kolejnego SMSa z informacją, że „nasz” prom ponownie nie przypłynie, ale poradzono nam byśmy skorzystali z innych linii. Ta informacja trochę zepsuła nam humory. Cały dzień spędziliśmy w napięciu, czy będziemy mogli odpłynąć czy nie. Swoją drogą – uwięzieni na Santorini – jak to brzmi…

Czy zastanawialiście się, dlaczego TYLKO zabudowa Thiery charakteryzuje się błękitno białą kolorystyką? Ponieważ za czasów okupacji tureckiej, mieszkający na wyspie Grecy nie mogli manifestować swojej przynależności narodowej. Zaczęli malować swoje domy w barwach flagi – błękit i biel. I tak zostało. Błękitne dachy domów i kapliczek na Santorini, to chyba najbardziej rozpoznawalny widok na świecie.

Na „właściwą” wyspę, czyli Kretę dobiliśmy we czwartek wieczorem. Tracąc w ten sposób jeden z niewielu cennych dni naszego pracowitego urlopu.

Piątek

A już w piątek o 8:00 ruszaliśmy w nową trasę i nowym kierunku – plaża Vai na wschodzie Krety. Vai, zwana małymi Karaibami jest chyba najpiękniejszą plażą w Europie. Niskie i rozłożyste palmy, rosnące na plaży o złotym piasku, w połączeniu z turkusem wody i nieba sprawiły, że poczuliśmy się jak w raju. Joasia ponownie założyła swoją suknię ślubną, ale tym razem postawiliśmy na mniej formalne stylizacje. Wyszła piękna, słoneczna, karaibska i bardzo nietuzinkowa sesja nad morzem.

Efekty jednej i drugiej możecie obejrzeć w tym miejscu.

Wieczorny powrót zakończył się przystankiem w restauracji Dawida. Polak, który od kilkunastu lat ją prowadzi i mieszka w Grecji, przyjął nas tak serdecznie i gościnnie, że choćby z tego względu zamówiliśmy więcej niż mogliśmy zjeść. Pyszne chlebki z Tza tziki, pastą z oliwek, suszonymi pomidorami. Wspaniała dorada, szaszłyki jagnięce, zapiekane w sosie greckim ziemniaki i mini kalmary w panierce. Do tego zestaw surówek, a na koniec pyszne mini pączki z lodami i rakii. Uczta, której smak na podniebieniu będziemy mieć jeszcze długie miesiące.

To był ostatni dzień naszej pracy.

Sobota

Została nam sobota na urlop z prawdziwego zdarzenia, czyli leżenie nad basenem i korzystanie w pełni z All Inclusive… Co robi fotograf na urlopie? Szuka świateł, kolorów i obiektów do fotografowania. W ten sposób znaleźliśmy się w Hersonissos. Miejscowości oddalonej od naszego hotelu o 13km. Tam postanowiliśmy doczekać zmierzchu i pobawić się trochę światłami miasta i długą ekspozycją.

Niedziela

Do południa pożegnaliśmy naszego „przyjaciela” barmana Renosa kilkoma zdjęciami. Wspaniały, serdeczny i zawsze do dyspozycji gości. Niewiele czasu spędziliśmy na terenie St.Constantin, ale i tak nas pamiętał. Załapał się również na portret kocurek burasek zachęcony do podejścia pod obiektyw przez wyciągniętego na ziemi Andrzeja. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać sami nie mamy zbyt wielu zdjęć. Robimy je głównie po to, żeby wypróbować ustawienia aparatu i właściwy czas naświetlania. Są zdecydowanie różne od tego, co wykorzystujemy w Polsce.

Z ogromną przykrością żegnaliśmy piękną Kretę, jej gościnnych mieszkańców oraz przepiękne miejsca, które mogliśmy zobaczyć. Warto tam wrócić. Może za rok, a może kiedyś…

Lotnisko Chopina zaskoczyło przytrzymaniem nas w samolocie, w celu wypełnienia kolejnych oświadczeń zdrowotnych i innych dokumentów. W rezultacie opuściliśmy lotnisko dwie godziny po przylocie. W domu byliśmy dopiero po 23:00 zmęczeni, ale szczęśliwi i spełnieni fotograficznie.

P.S. Nasza Carmen ma focha. Takiego z prawdziwego zdarzenia. Musimy ją jakoś przeprosić. Możecie podrzucić jakieś sprawdzone pomysły?